Trwał lipiec 2000 roku.
Końcówka. Upalnie.
Miałam 23 lata i byłam trzy dni po ślubie.
Tym drugim. W kościele.
Sunęliśmy z małżonkiem noga za nogą w polnym kurzu.
Trwała nasza podróż poślubna. Bardzo w naszym stylu – z plecakiem na karku i w zabrudzonych butach. Z górami w tle.
Ja świeżo po lekturze Olgi Tokarczuk chciałam też koniecznie zobaczyć Wambierzyce.
Pokłonić się Wilgefortis.
Przyjechaliśmy PKS-em.
Sunąc wolno z plecakami, szukaliśmy tabliczek „wolne pokoje”.
Zatrzymaliśmy się przy pierwszej.
Kąt wynajął nam schorowany staruszek na wózku zwany przez swoją opiekunkę „dziadkiem”.
Tu muszę zapytać – dlaczego zapamiętujemy pewne szczegóły, a pewnych nie pamiętamy?
Co pozwala naszej głowie wybrać to, co warte odłożenia na półkę pamięci?
Która klepka w mózgu decyduje, co zachować a co wyrzucić?
Nie wiem.
Trwało lato 2000 roku, upalne.
A może nie było upalne? Nie pamiętam.
Pamiętam jednak, że rozmawialiśmy z opiekunką dziadka w kuchni.
Jej radość wypełniała całe pomieszczenie.
Wypytywała nas o wiele.
Cieszyła się tym, że wzięliśmy ślub i przenocujemy u nich.
I wtedy patrząc w okno, zerwała się.
Pada! Mam pranie na dworze! – zawołała.
Wybiegła na podwórko.
Przyszła za kilka minut z naręczem zroszonej deszczem bielizny.
Cała w uśmiechu.
To dobrze, że pada – powiedziała. – Łatwiej mi się będzie teraz prasować.
Z jakiegoś powodu moja głowa zachowała to wspomnienie.
I niezwykle często do niego wracam.
Nie umiem powiedzieć dlaczego i po co.
Czy było w nim coś wyjątkowego? Przecież nic.
A jednak pamiętam.
Noszę w sobie i przywołuję.
Myślałam o tym wtedy w 2000 roku, gdy dzień później robiłam zdjęcie brodatej Kumernis.
Myślałam wielokrotnie przez następne lata.
Myślę do dziś.
Z obrazem mokrych ubrań pod powiekami – uczę się.
Uczę się wyciągać szyję ku słońcu.
Łapać krople deszczu w połączone dłonie.
Przyjmować, po prostu.
Przyjmować radośnie.
Dostrzegać.
Doceniać.
Być wdzięczną.
Zawsze podziwiam takich ludzi. Urodzonych optymistow. Chcialabym sie od nich uczyc, ale nie potrafie. Nawet te pranie – kiedy niespodziewany deszcz zmoczy mi niemal juz dosuszone reczniki i stroje po zabawie w basenie, czuje wylacznie irytacje. Moze dlatego, ze ja i tak nie prasuje, wiec deszcz mi tego nie ulatwi? 😀
PolubieniePolubienie